środa, 31 lipca 2013

Rozdział 3

  Następnego dnia obudziły mnie głośne dźwięki dochodzące z kuchni. Wstając z wyjątkowo niewygodnej kanapy, mocno się przeciągnęłam. Wtedy poczułam zapach porannej kawy. Jak na skrzydłach pognałam do kuchni, by tylko zanurzyć swoje wargi w czarnym jak smoła napoju.
- Dzień dobry księżniczko! - zaśmiała się Angela widząc mnie w drzwiach
- Która godzina? - spytałam przecierając oczy
- 10:30. - odparła spokojnie Angie
- O Jezu! Jak późno. - lekko podniosłam głos nalewając kawy do kubka
  Dziewczyna posłała mi szeroki uśmiech, a ja w tym czasie usadowiłam się przy stole. Ze smakiem spożyłam posiłek przygotowany przez kuzynkę. Zmywając naczynia, w lustrze ustawionym w przedpokoju , spostrzegłam jak Angela pakuje moje rzeczy do walizki. Szybko wytarłam ręce  i wtargnęłam do wnętrza mojej sypialni.
- Co ty robisz? - spytałam wskazując walizkę
- Pakuję cię, nie widać? - odparła z sarkazmem
- No tak, ale powiedz mi w jakim celu? - spojrzała na mnie jak na wariatkę
- ty i ta twoja pamięć... Za godzinę wyjeżdżamy do Gdańska. - wyjaśniła zapinając wypełnioną po brzegi torbę
- Aaa.. Na śmierć o tym zapomniałam! - wybuchłam niepohamowanym śmiechem jakbym się czegoś naćpała
- Chyba nigdy nie zrozumiem twojego toku myślenia.. A teraz idź wziąć prysznic. - nakazała kręcąc głową, a ja posłusznie obrałam kierunek - łazienka
  Po kilku minutach znajdowałam się w kabinie prysznica. Gorąca woda delikatnie oblewała moje ciało. Te chwile nie trwały jednak długo, bo usłyszałam donośne stukanie w drzwi. Migiem owinęłam się w ręcznik i otworzyłam je. Za nimi nie stał nikt inny niż Angelika. Zdziwiłam się, gdyż dziewczyna była wyraźnie wystraszona. Jednym ruchem ręki wepchnęła mnie z powrotem do pomieszczenia. 
- Co jest grane? - spytałam całkowicie zdezorientowana
- Wyszłam do kiosku by kupić gazetę, a jakiś mężczyzna w podeszłym wieku mocno chwycił mnie za rękę i wypalił z takim tekstem: "Cały czas mamy was na oku". Ja czym prędzej wyrwałam się i przybiegłam tutaj. - mówiła to ze strasznym przejęciem 
- Zamknęłaś drzwi na klucz? - zapytałam wychodząc z łazienki
- Pewnie, że tak. - obruszyła się
- To dobrze. Zaraz zrobię nam kanapki na drogę, coś do picia i będziemy mogły jechać do ciebie. - oznajmiłam wyciągając chleb
- Po co mamy jechać do mnie? - zapytała stojąc oparta o framugę
- Po to by spakować twoje rzeczy? - odparłam pytaniem na pytanie
- Moje torby już dawno leżą w bagażniku. - uśmiech zagościł na jej twarzy
  Po pół godzinie wszystkie kanapki zostały owinięte papierem śniadaniowym i włożone do małej reklamówki.
- Gotowe. Czekaj chwilę, wezmę tylko walizkę i możemy wyruszać w podróż. - zachichotałam wchodząc do sypialni
  Chwyciłam jakże ciężką walizkę i w towarzystwie kuzynki opuściłam mieszkanie. Będąc na parkingu Angela mocno chwyciła mnie za ramię.
- Ej! Co jest? - spytałam przerażona


Tak, skończyłam w fajnym momencie XD 
Jaki według was będzie dalszy rozwój akcji?
Czekam na wasze komentarze :D 

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 2

(Tydzień później)
  Pogrzeb moich rodziców przypadł na 5 lipca. Od samego rana wybierałam odpowiedni strój na to zdarzenie. Przez te 7 dni razem z bliskimi zajmowaliśmy się organizacją pogrzebu i nikt z nas nie myślał o ubiorze. Teraz widać tego skutki. Już za 3 godziny miałam pożegnać się z rodzicami, a kompletnie nie byłam do tego przygotowana. W dość szybkim tempie zjadłam śniadanie i wyszłam z domu na zakupy. Chodziłam od sklepu, do sklepu, lecz nadal nie wiedziałam na co mam się zdecydować. W końcu trafiłam na czarną sukienkę. Dobrałam do niej czarne szpilki i stwierdziłam, że niczego więcej mi nie potrzeba. Po 15 minutach drogi powrotnej znów znalazłam się w domu, którego wnętrza przypominały mi o mamie i tacie. Wzięłam zimny prysznic, wskoczyłam w nowe rzeczy i zrobiłam lekki makijaż. Nim się obejrzałam trzeba było już wychodzić. Pod dom przyjechała po mnie Angela. Przez całą drogę nie zamieniłyśmy ze sobą ani słowa. Chciałam by ten dzień jak najszybciej dobiegł końca. Msza była piękna. Ksiądz znał moją rodzinę więc zaczął opowiadać o tym jacy byli moi rodzice. Nie ukrywam tego iż się popłakałam. W kaplicy również płakałam, a przy monologu, który musiałam wygłosić łzy leciały po mojej twarzy ciurkiem. Nijak nie mogłam ich zatrzymać, ale po co zatrzymywać łzy? Przecież każdy członek rodziny wiedział co teraz przeżywałam. Z dnia na dzień stałam się sierotą.. Kiedy oby dwie trumny zostały zasypane ziemią wszyscy złożyli wieńce i ciężko ubolewali, gdy nadszedł czas na opuszczenie cmentarza. Razem udaliśmy się do wcześniej wynajętej restauracji, na stypę. Przez pierwsze chwile spędzone przy stole nikt nic nie mówił. Dopiero po jakimś czasie towarzystwo trochę się ożywiło. Ja, cały czas siedziałam w ciszy rozmyślając nad tym dlaczego pan Bóg, do swojego królestwa zabrał własnie moich rodziców. Ciągle biłam się z tymi myślami.
  O 17:45 każdy poszedł w swoją stronę. tylko Angelika została ze mną.
- Chodź, zawiozę cię do domu i tam porozmawiamy na spokojnie. - objęła mnie ramieniem
- Dziękuję ci za to, że jesteś przy mnie. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.. - wsiadłam do samochodu
  Angie popatrzała na mnie z lekkim uśmiechem, po czym odpaliła samochód i ruszyłyśmy w drogę. Jechałyśmy nic nie mówiąc. Po raz kolejny tego dnia zastanawiałam się nad swoim życiem. Miałam nadzieję, ze dam sobie radę sama, bez dwóch najbliższych mi osób. Z rozmyśleń wyrwała mnie Angela, która lekko szturchnęła mnie w ramię.
- Już jesteśmy. - oznajmiła otwierając drzwi czarnego Opla Astry
  Czyniąc to samo co kuzynka wyszłam z samochodu i pokierowałam się w stronę mieszkania. Otwierając drzwi poczułam ten chłód... Chłód w moim sercu. Angelika widziała moje zamurowanie i niechęć do spędzania tu czasu dlatego zaproponowała:
- Na te wakacje pojedziemy do Gdańska. Tam mieszka babcia więc będziemy miały gdzie spać. Wiem, że jest ci tutaj źle, dlatego już jutro wyjeżdżamy.
- Ty zawsze miałaś i nadal masz dobre pomysły. Może tam się trochę odstresuję, bo zapomnieć o tej tragedii będzie bardzo ciężko. - Angela znów znalazła się w moich ramionach
  Po chwili Angelika poszła do kuchni, a ja jak ta papuga udałam się tam za nią. Usiadłam przy stole, a Angie zabrała się za robienie gorącego kakao. Kiedy parująca ciecz znalazła swoje miejsce w kubkach, wzięłyśmy je i wkroczyłyśmy do salonu. Tam zaczęłyśmy oglądać film przygodowy, lecz nie dotrwałyśmy do jego końca, gdyż oby dwie zasnęłyśmy na kanapie.


A oto drugi rozdział :) Pisałam go o 1 w nocy w telefonie :D
Co według was stanie się w Gdańsku? 
Komentujesz --------> Motywujesz mnie!

poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 1

  Ostatni dzień tego roku szkolnego minął bardzo szybko. Na moim świadectwie widniał czerwony pasek. Wraz z moją kuzynką Angeliką, w wesołym nastroju opuściłam szkolne mury.
- Może najpierw zajdziemy do ciebie, by się przebrać, a później wybierzemy się na małe zakupy? - spytała z cwaniackim uśmiechem Angela
- To jest dobry pomysł. Rodzice powinni już być w domu. Więc wezmę od nich pieniądze i będziemy mogły iść do centrum. - odwzajemniłam uśmiech
  Resztę drogi przebyłyśmy w ciszy, patrząc na nasze na prawdę świetne wyniki szkolne. Zdziwiłam się , gdy na podjeździe nie było samochodu rodziców.
- Chyba będziemy zmuszone przełożyć nasz wypad na zakupy. - otwierając drzwi z zakłopotania podrapałam się po głowie
- W takim razie ja włączę telewizor, a ty zrób popcorn i weź coś do picia. - nakazała znikając w salonie
  W chwilę później zaczęłam krzątać się w kuchni. Tak jak kazała Angie zrobiłam popcorn i wlałam brązową ciecz do szklanek.
- To co oglądamy? - spytałam kładąc prażone ziarnka kukurydzy na stole
- Nic ciekawego nie znalazłam. - odparła zrezygnowana
- Czekaj, czekaj! Dziś jest 28 czerwca, więc Borussia gra mecz towarzyski z Legią. - ożywiona sięgnęłam po pilota
  W końcu, po długim skakaniu po programach znalazłam właściwy kanał sportowy, na którym leciała transmisja meczu. Z zaciekawieniem wpatrywałyśmy się w ekran. Nasze skupienie przerwał dzwoniący telefon. Szybkim krokiem podeszłam do dębowej szafki i odebrałam połączenie.
- Tak słucham... Ale jak to?!... Nie! To nie jest możliwe!... Dziękuję... - rozłączyłam się
  Telefon automatycznie wypadł mi z dłoni, a ja powoli osunęłam się po czerwonej ścianie, na podłogę. Z moich oczu zaczęła lecieć słona ciecz.
- Co się stało kochana? - spytała Angie kucając obok mnie
- Bo oni... Oni nie żyją! Rozumiesz?! Nie żyją... - rozpłakałam się na dobre
- Ale kto? Blanka, powiedz! - mocno mną potrząsnęła
- Moi rodzice zginęli w wypadku! - wykrzyczałam jej w twarz, na co ona też zaczęła tonąć we łzach
  Siedziałyśmy w ciszy. Oby dwie byłyśmy rozbite. Miałam nadzieję, że jest to jakiś sen i zaraz się obudzę, ale niestety była to szara, okrutna rzeczywistość.
- Wypadałoby teraz poinformować o tym całą rodzinę... - przerwałam głuchą ciszę ocierając łzy
- Masz rację. Ty dzwoń do wszystkich wujków, a ja obdzwonię ciocie. - powiedziała wyciągając telefon
  W dwie godziny oznajmiłyśmy naszym bliskim o zdarzeniu jakie miało miejsce wczesnym popołudniem.
- Zostaniesz ze mną na noc? - zapytałam mocno przytulając kuzynkę
- Myślisz, że teraz mogłabym cię zostawić? - odwzajemniła uścisk
  Poszłyśmy do salonu. Przez cały wieczór przypominałyśmy sobie chwile spędzone z moimi rodzicami. To również przysporzyło mi wiele bólu i łez. O godzinie 23. położyłyśmy się do łóżek. Moje oczy były tak zmęczone, że gdy tylko ułożyłam głowę na poduszce odpłynęłam do krainy Morfeusza.


I jest 1 rozdział :D Ten cały wypadek to spontan, niczego w tym rozdziale nie planowałam :) 
Czekam na wasze komentarze :3 
Komentujesz ------> Motywujesz mnie!

niedziela, 28 lipca 2013

Prolog

   Nazywam się Blanka Winiarska. Wkrótce skończę 17 lat, a mianowicie 26 sierpnia. Gdy byłam 7-latką razem z rodzicami przeprowadziłam się z Gdańska do Warszawy, stąd wzięło się moje zamiłowanie do Lechii i Legii. Z zagranicznych klubów bliska mojemu sercu jest tylko Borussia.
  Jestem młodą dziewczyną, która dba o swój wygląd, choć jednocześnie unika przesadnego zwracania nim uwagi. Moja uroda ma wiele dziewczęcego uroku: jestem niebieskooką szatynką o długich włosach i szczupłej sylwetce. Często się uśmiecham. Zazwyczaj poruszam się energicznym krokiem. Nie lubię oficjalnych stroi dlatego na moim ciele spoczywają ubrania swobodne i wygodne. Kiedy coś mnie interesuje mówię podniesionym głosem z przejęciem.
  Moje motto życiowe brzmi " Wiara czyni cuda, a nadzieja umiera ostatnia". Nigdy nie przestaję wierzyć w swoje umiejętności i staram się je rozwijać. Jestem dojrzała, wesoła, ciekawa świata, nieraz też złośliwa i krytyczna. Moją największą zaletą jest wieczny optymizm. Cechuję się również wytrwałością. Zawsze, pomimo niedogodności zsyłanej przez los walczę o swoje do końca. Staram się ciągle dążyć do wyznaczonego sobie celu. Śmiało mogę powiedzieć, że jestem tolerancyjna. Nigdy nie wytykam błędów popełnionych przez innych ludzi, gdyż wiem iż sama nie jestem idealna.
  Jak każdy człowiek mam wady i zalety. Moich złych cech próbuję używać jak najmniej. Uważam, że większość osób darzy mnie sympatią.


Oto charakterystyka głównej bohaterki tego opowiadania. Wiem, że jest to dość nietypowy prolog, lecz mam nadzieję, że przypadł wam do gustu. 
Proszę was o komentarze, które jak zapewne wiecie bardzo motywują. :)

piątek, 26 lipca 2013

Bohaterowie



Imię: Blanka
Nazwisko: Winiarska
Wiek: 16
Coś więcej: Miła, sympatyczna, ale również nieugięta i walcząca o swoje nastolatka, która zawsze wierzy do końca.


Imię: Dominik
Nazwisko: Dobrzyński
Wiek: 17
Coś więcej: Wesoły i zabawny nastolatek, który nigdy się nie poddaje i zawsze walczy do końca.

                                                       Oboje interesują się piłką nożną.

Pojawią się również:

Robert, Krystian, Paweł i Marek - przyjaciele Dominika
Angelika - kuzynka Patrycji
i inni.


Czekam na wasze komentarze. Mam nadzieję, że takowe będą się pojawiać :D
Na razie zostawiam wam do oceny bohaterów tego opowiadania :D
Komentujesz ------> Motywujesz mnie!